21 października 2010

MES QUE UN CLUB

Prawda jest taka, że nie specjalnie interesuję się teatrem, fotografią, reklamą czy szeroko pojętym marketingiem. Prawda jest taka, że lubię piłeczkę, a kiedy jest w dobrym wydaniu tym bardziej. Urlopując się w Barcelonie nie potrafiliśmy sobie odmówić wizyty na Camp Nou. Sam stadion może nie wywarł na mnie specjalnego wrażenia, za to muzeum klubowe to już zupełnie inna bajka. Wszystkie trofea na wyciągnięcie ręki (a wiecie ile tego jest), oryginalne zdarte buty takich tuzów, że włosy dęba stają, sale multimedialne, prezentacje, szatnia, sektory dla komentatorów i wiele innych historii, których wcale nie musicie mi zazdrościć. Długo mógłbym Wam opowiadać zagłębiając się coraz bardziej i jednoczesnie oddalając od zakończenia postu. FC Barcelona to więcej niż klub...i to jest fakt.



6 komentarzy: